W godzinach popołdniowych,
Niedziela, 18 maja 2008
· Komentarze(2)
W godzinach popołdniowych, a konkternie koło trzeciej, wolnym tempem zmierzałem do Nowej Huty. tak se jadę i jadę, aż w końcu przypadkowo natknąłem się na Statoilu na
Cytrusa, który akurat umóił się z ziomkię, by pojechać do Sieciechowic na działkę. Zwerbował mnie więc i zabrałem się z nimi =D Była straszna parówa (27 st.), więc Cytrus postawił mi Ice Tea, za które jednak jak się później okaże nie wiszę mu piwa :P
Do Sieciechowic dojechaliśmy na coś przed piątą. Gdy siedzieliśmy w chaupie, na zewnątrz lunęło deszczem że aż strach :O Na szczęście było to zjawisko chwilowe (i najpewniej lokalne).
Mój to ten drugi od lewej..
Jadąc już z powrotem zboczyliśmy niech z kursu, by wydłużyć trasę :P I tu właśnie założyłem się o piwo, które ócześnie wisiałem Cytrusowi, że wyjadę pod taki kurwisyńsko stromy, leśny podjazd, gdize pełno kamieni, a było akurat po burzy. Jemu opony już w połowie się ślizgać zaczęły - to takie ostrzeżenie było... Nie będąc pewnym co mnie spotka, wrzuciłęm na przełożenie 1/3 ruszyłem... Mając opony o pół cala węższe i prawie bez bieźnika, o dziwo podjazd szedł gładko. Dopiero po 2/3 podjazdu byłem zmuszony ze względu na nachylenie wrzucić na 1/2... I jakoś poszło, choćnie było łatwo. Mimo szerokości i profilu "bieżnika" opony ani razu nie ślizgała się po podłożu... Więc nie ma rzeczy niemożłiwych!
Później przez NH do domu.
Vmax: 67,4
Cytrusa, który akurat umóił się z ziomkię, by pojechać do Sieciechowic na działkę. Zwerbował mnie więc i zabrałem się z nimi =D Była straszna parówa (27 st.), więc Cytrus postawił mi Ice Tea, za które jednak jak się później okaże nie wiszę mu piwa :P
Do Sieciechowic dojechaliśmy na coś przed piątą. Gdy siedzieliśmy w chaupie, na zewnątrz lunęło deszczem że aż strach :O Na szczęście było to zjawisko chwilowe (i najpewniej lokalne).
Mój to ten drugi od lewej..
Jadąc już z powrotem zboczyliśmy niech z kursu, by wydłużyć trasę :P I tu właśnie założyłem się o piwo, które ócześnie wisiałem Cytrusowi, że wyjadę pod taki kurwisyńsko stromy, leśny podjazd, gdize pełno kamieni, a było akurat po burzy. Jemu opony już w połowie się ślizgać zaczęły - to takie ostrzeżenie było... Nie będąc pewnym co mnie spotka, wrzuciłęm na przełożenie 1/3 ruszyłem... Mając opony o pół cala węższe i prawie bez bieźnika, o dziwo podjazd szedł gładko. Dopiero po 2/3 podjazdu byłem zmuszony ze względu na nachylenie wrzucić na 1/2... I jakoś poszło, choćnie było łatwo. Mimo szerokości i profilu "bieżnika" opony ani razu nie ślizgała się po podłożu... Więc nie ma rzeczy niemożłiwych!
Później przez NH do domu.
Vmax: 67,4